16 września 2014

Epilog

                                         Dwa lata później

Było sobotnie popołudnie, kiedy ponad dwieście osób bawiło się w Los Angeles na weselu państwa Payne. Ashley zgodziła się niemal od razu po oświadczynach Liama, a zaraz po wyjściu ze szpitala zaczęli przygotowania do ślubu. Było mnóstwo spraw do załatwienia, ale wspólnymi siłami wszystko skończyło się dobrze, a dwadzieścia cztery miesiące minęły w mgnieniu oka.
Fani One Direction różnie reagowali na to, że jeden z ich idoli poważnie zaczął myśleć o założeniu rodziny. Jedni wspierali, robiąc niesamowite akcje na portalach społecznościowych, cieszyli się razem z nim, dodawali mu otuchy w wiadomościach, a drudzy twierdzili, że był to początek rozpadu zespołu. Nic bardziej mylnego. Liam nie zamierzał rezygnować ze swojej kariery, a Ashley nie namawiała go do tego. Na każdym kroku okazywała mu swoje oddanie i miłość.
- Czy mogę prosić panią do tańca? - Maggie poczuła obejmujące ją w pasie silne dłonie Louisa, który delikatnie złożył na jej odkrytym ramieniu pocałunek.
W odpowiedzi uśmiechnęła się do niego promiennie, po czym oboje ruszyli na parkiet. Repertuar zmienił się w coś wolniejszego, przez co Tomlinson od razu przyciągnął dziewczynę do siebie tak, że stykali się nosami. Maggie przymknęła na moment oczy, rozkoszując się tą piękną chwilą. Byli z Louisem parą od dwóch lat, a ich uczucie rosło z każdym dniem coraz bardziej. Przeszli próbę czasu, kiedy nie mogli być ze sobą na co dzień z powodu trasy koncertowej, ale nawet to nie przeszkodziło w przeświadczeniu, że łączyło ich głębokie uczucie.
- Dzisiaj mijają dokładnie dwa lata, odkąd przyleciałaś do Los Angeles i powiedziałaś, że mnie kochasz – Louis nie potrafił ukryć swojej ogromnej radości. Powoli spełniały się wszystkie jego marzenia, nawet te najskrytsze.

Istnieje ryzyko, że obietnice to tylko puste słowa, które zadowalają jedynie przez pozornie długi czas. Życie biegnie dalej swoim rytmem, jednak człowiek nie potrafi zapomnieć o danym mu słowie, które przecież powinno zostać wypełnione. Przytłoczony setkami codziennych problemów, smutków i radości, zawsze znajdzie czas na myśl o tej jednej rzeczy, o tej jednej osobie.
Przyjaźń, która miała trwać przez długie, piękne lata, odnalazła się gdzieś w natłoku innych, ważniejszych spraw. Została odnowiona, a nawet szła w parze z miłością. Uniosła się do góry, rozpraszając się wszędzie. Po upływie tak znaczącego czasu udało się ją uchwycić. Została uratowana.

Tak samo jak my.

Te obietnice zawsze były prawdziwe i miały pełne prawo nazywać się godnymi. Z początku przynosiły radość i ukojenie w bólu, a teraz kolejne nadzieje, które znaczą naprawdę wiele.

Tak samo jak ty i ja.

*~*


OD AUTORKI: Kochani, w ten sposób kończy się ta historia oraz moja przygoda z barwami miłości. Bywały lepsze i gorsze momenty, ale zawsze byłyście tutaj ze mną, wspierałyście mnie i dzięki Waszej pomocy doprowadziłam to opowiadanie do końca. Kolejne w mojej skromnej kolekcji. Dziękuję za te dziesięć miesięcy ciężkiej, ale jakże przyjemnej pracy. Druga część tego epilogu tak naprawdę została zaczerpnięta z prologu, zmieniłam tylko odpowiednie słowa, zachęcam do porównania. 
Jak wiecie, nie odchodzę z blogsfery, więc mam nadzieję, że się cieszycie. Mam aktualnie jeszcze dwa opowiadania i już szykuję dla Was coś nowego, o czym wkrótce się dowiecie. Po prostu czekam na jeszcze jedną sprawę związaną z tym blogiem, więc odnośnik do nowej historii znajdzie się tutaj w odpowiednim czasie, a ja Was wszystkie powiadomię.
Jeszcze raz dziękuję z całego serca, będzie mi naprawdę brakowało BM, Louisa i Maggie. Do napisania na pozostałych blogach, buziaki <3