Louis
przeciągnął się leniwie na hotelowym łóżku, po czym odwrócił
się na drugi bok. Jego wzrok od razu powędrował na niewielki
zegarek, stojący na szafce nocnej, który wskazywał właśnie kilka
minut po północy. Zazwyczaj o tej porze zaczynała się konkretna
zabawa, kiedy wraz z przyjaciółmi przyjeżdżali do Los Angeles,
jednak po wyczynach poprzedniej nocy oraz kolejnym pracowitym dniu
nad teledyskiem, każdy z nich był na tyle zmęczony, że nie śmiał
nawet myśleć o żadnym klubie. Wspólnie ustalili, że ten wieczór
spędzą wyłącznie na relaksowaniu się, dlatego Liam i Harry od
razu znaleźli się w pokoju Nialla, grając w wyścigi samochodowe
na playstation, Zayn zaszył się gdzieś w kącie całkowicie
pochłonięty rozmową z Perrie, natomiast Louis zdecydował się
spędzić ten czas w samotności, choć przede wszystkim myślał o
porządnym śnie. Niestety, wszystko sprzeciwiło się przeciwko
niemu, a jego myśli nie dały mu ani chwili wytchnienia. W dalszym
ciągu błądziły niewinnie wokół uroczej brunetki, która z
pewnością dopiero niedawno zdała sobie sprawę, że było południe
i należało załatwić tyle ważnych spraw. Tomlinson znał Rain na
wylot, doskonale wiedział, że wraz z rozpoczęciem dnia lubiła
długo się wylegiwać, ze wszystkich zwlekać, by później koło
godziny dwunastej wyskoczyć z łóżka jak oparzona i robić
wszystko na ostatnią chwilę. To była niemal jej codzienność, z
której chłopak śmiał się za każdym razem, będąc świadkiem
tego pośpiechu.
Zamknął
ponownie zmęczone oczy, starając się uwolnić swój umysł od
wszelkich obrazków, które skutecznie go rozpraszały. Poczuł na
skórze przyjemny podmuch świeżego, nieco chłodnego powietrza,
które docierało do niego przez otwarty na oścież balkon.
Rozkoszował się tym niesamowitym zjawiskiem, czując jak jego
mięśnie momentalnie się rozluźniły. W końcu mógł spokojnie
odetchnąć, zapomnieć o dręczących go sprawach i wszystkich
problemach, które stopniowo zwalały mu się na głowę. Z
wdzięcznym uśmiechem na ustach poprawił po raz ostatni swoje
ułożenie na łóżku, po czym czekał na upragniony sen.
Kiedy
wreszcie utracił kontakt z rzeczywistością, ktoś delikatnie
zaczął pukać w jego hotelowe drzwi. Z początku pomyślał, że
tylko mu się wydawało, jednak kiedy stukanie powtórzyło się
drugi i trzeci raz wiedział, że ktoś naprawdę się do niego
dobijał. Zaświecił lampkę przy łóżku i niechętnie się z
niego podniósł. Uznał, że jeżeli któryś z chłopaków
postanowił przerwać mu sen, od razu spotka się z jedną z jego
pięści. Przekręcił klucz, a chwilę później otworzył drzwi, w
których zobaczył kogoś, kogo zupełnie się tutaj nie spodziewał.
-
Zayn powiedział, że tutaj cię znajdę – powiedziała Maggie,
zanim Louis zdążył cokolwiek powiedzieć. - Musiałam przylecieć,
musiałam cię zobaczyć.
Tomlinson
wciąż zszokowany, wpuścił dziewczynę do pokoju, ponownie
zamykając go na klucz. Rain zrobiła jedynie kilka kroków w głąb
pomieszczenia, odwracając się z powrotem w stronę przyjaciela.
Starała się skupić na tym, co miała mu do powiedzenia, jednak to
wszystko okazało się zbyt trudne. Louis miał na sobie jedynie
bokserki oraz szarą podkoszulkę, która idealnie podkreślała jego
wyrzeźbioną sylwetkę. Dziewczyna poczuła, jak natychmiast zaschło
jej w gardle, a nogi same się pod nią uginały.
-
Stało się coś? - zapytał zmartwiony chłopak, podchodząc trochę
bliżej. Maggie wiedziała, że długo nie będzie potrafiła
wytrzymać tego napięcia.
- Nie
– uspokoiła go od razu, a Louis momentalnie się rozluźnił,
posyłając jej lekki uśmiech. - A właściwie tak, stało się.
Zdążyła
jedynie dostrzec zdziwione spojrzenie przyjaciela, a później
wszystko potoczyło się stosunkowo szybko. Brunetka przybliżyła
się jeszcze bliżej, stanęła na palcach, ujęła twarz Louisa,
składając delikatny pocałunek na jego ustach. Nie musiała długo
czekać, by Tomlinson odwdzięczył się tym samym gestem. Wplótł
jedną dłoń w jej gęste włosy, a drugą objął zgrabną talię
dziewczyny i przyciągnął ją do siebie tak, że między ich
ciałami nie było żadnej przerwy. Myśli Louisa szalały, nie
potrafił skupić się na chociaż jednej z nich, ale z tego powodu
nie mógł przerwać tak wyjątkowej chwili. Czekał na ten moment, w
którym jego usta znów będą mogły delikatnie całować Maggie.
Dziewczyna opuszkami palców sięgnęła po koszulkę przyjaciela,
którą pomogła mu ściągnąć zwinnym i szybkim ruchem. Na moment
oderwali się od siebie, a Tomlinson spojrzał przyjaciółce prosto
w oczy. Widząc w nich jedynie całkowite oddanie, miłość oraz
radość, podniósł ją do góry, a Rain oplotła nogi wokół jego
pasa. Louis ostrożnie przywarł z nią do ściany, by po chwili znów
zatracić się w namiętnych pocałunkach. Maggie błądziła rękoma
po nagim torsie chłopaka, starając się nie zapominać, jak
należało oddychać. Po jej ciele przechodziły przyjemne dreszcze
za każdym razem, kiedy Tomlinson dotykał rozpalonymi wargami jej
ust lub szyi.
-
Meg... - wyszeptał w końcu, kiedy po raz drugi oderwali się od
siebie. Wciąż jednak stykali się czołami, a brunet obserwował
jak oddech dziewczyny stopniowo się uspokajał.
-
Chcę tego, Lou – powiedziała pewnie, starając się spojrzeć mu
prosto w oczy. - Kocham cię.
Louis
zamrugał kilkukrotnie, nie wierząc w to, co przed chwilo padło z
ust jego najlepszej przyjaciółki. Czekał na tę piękną chwilę,
jednak tak naprawdę nie sądził, że jego marzenie kiedykolwiek się
spełni. Teraz miał ją całą dla siebie, miał dziewczynę, do
której uczucia z każdą chwilą przybierały na sile. Miał
dziewczynę, która właśnie wyznała mu miłość.
Miał
wszystko.
Uśmiechnął
się do niej uwodzicielsko, wziął ją na ręce i delikatnie położył
na łóżku. Nie czekając ani chwili dłużej, przełożył
kwiecistą bluzkę dziewczyny przez jej głowę i równie sprawnymi
ruchami zdjął z niej wytarte już jeansy. Nachylił się nad
brunetką, podpierając się na łokciach. Z wielką czułością
pocałował ją w czoło, po czym z powrotem przeniósł na nią swój
wzrok.
- Ja
też cię kocham.
Poczuł
przeszywające go przyjemne uczucie szczęścia, którego teraz
doświadczał. Pojawienie się Maggie nastąpiło w odpowiednim
momencie, kiedy najbardziej tego pragnął. Nie sądził jednak, że
dziewczyna tak szybko wszystko sobie poukłada i co więcej, że
dojdzie właśnie do takiego wniosku. Cieszył się, że miał ją
przy sobie, bowiem tylko ona była w stanie sprawić, że szczerze
się uśmiechał. Należała do niego, a on należał do niej. Stali
się jednością.
Emma
Mayers przechadzała się po hotelowym korytarzu, w którym
zatrzymało się One Direction. Dwudziestojednoletnia dziewczyna
wykorzystała okazję, że akurat Rain również zdecydowała się
tutaj przylecieć, przez co nie będzie miała problemów w pracy.
Poprosiła Dylana, by w razie czego o niczym nie mówił Maggie, na
co chłopak rzecz jasna przystał bez większych protestów. Mayers
owinęła go sobie wokół palca, choć tak naprawdę nie taki był
jej pierwotny cel. Chciała mieć w nim po prostu przyjaciela lub
sojusznika, jednak kiedy tylko zorientowała się, że Dylan widział
w Rain kogoś więcej niż tylko swoją szefową, wiedziała, iż
zawsze stanie po jej stronie, bez względu na wszystko. Wtedy musiała
wtrącić swoje trzy grosze, nieco z nim poflirtować, by chociaż
trochę się ugiął. Czuła tak dobrze znany jest smak zwycięstwa i
triumfu, kiedy udało jej się dopiąć swego.
Była
pewna, że przez Louisa Tomlinsona łatwo dotrze do Liama, dlatego
też znalazła się w Londynie. Nigdy nie czuła względem bruneta
czegoś szczególnego, spotkali się wtedy w Los Angeles w przykrych
okolicznościach, pomogli sobie wzajemnie, topiąc swoje smutki w
kilku drinkach, jednak nic więcej się nie wydarzyło. Głównie z
powodu Louisa, który nie dopuszczał do siebie nikogo innego. Emma
czuła nawet odrobinę satysfakcji z tego, że z powodu jej przyjazdu
i łączącej ją krótkiej historii z Tomlnsonem, Maggie wyraziła
na forum swoją zazdrość. Od dawna nie potrafiła zrozumieć tej
dziewczyny, która swoim zachowaniem tylko zwodziła swojego
najlepszego przyjaciele, czasem nieświadomie dając mu niepotrzebne
nadzieje.
Ciemnowłosa
odgoniła od siebie wszystkie poprzednie myśli, zatrzymując się
przed drzwiami pokoju 455, w którym powinien znajdować się Payne.
Dochodziła godzina trzecia w nocy, a;e Emma mała nadzieję, że
chłopak ciepło ją przyjmie, bowiem nie mogła czekać z rozmową
do rana. Potrzebowała jego natychmiastowej pomocy. Poza tym, była
pewna, że podczas ich ostatniego spotkania, zasiała w nim ziarenko
ciekawości, bowiem doskonale zdawała sobie sprawę, że Ashley
Weber opowiedziała mu całą historię. Mayers zapukała delikatnie,
ale stanowczo do drzwi, po chwili słysząc dochodzące w jej stronę
kroki. Payne zaskoczony jej obecnością wpuścił ją do środka, w
międzyczasie przecierając zaspane oczy. Niemal godzinę temu wrócił
z pokoju Nialla kompletnie wykończony i miał nadzieję na krótki
odpoczynek i sen. Widocznie i jemu nie było to dane dzisiejszej
nocy.
- Co
tutaj robisz? - zapytał Liam, nie siląc się na dalsze uprzejmości.
Po tym, czego dowiedział się od Ashley, był nieufny wobec starej
znajomej lub kogoś identycznego do niej. - Moja dziewczyna o
wszystkim mi powiedziała. Nie pamiętałem cię z powodu tego, co
się stało. Poza tym, podobno popełniłaś samobójstwo. Możesz mi
wyjaśnić kim jesteś i dlaczego podajesz się za kogoś, kto już
nie żyje?
Payne
dopiero teraz zauważył, że podniósł głos. Starał się opanować
swoje emocje, ale nie za dobrze wychodziło mu to w tej sytuacji.
Obecność dziewczyny wyprowadzała go z równowagi, bowiem zupełnie
nie wiedział, co miał o tym wszystkim myśleć. Chciał natychmiast
uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Za
nikogo się nie podaję, Liam – odpowiedziała ciemnowłosa, ciężko
wzdychając. - Jestem tą samą Emmą Mayers, której pomogłeś
wyjść z depresji. Jestem tą samą dziewczyną, którą spotkałeś
wtedy w szpitalu.
-
Upozorowałaś własną śmierć? - chłopak otworzył szerzej oczy,
czując, jak całe zmęczenie odeszło jak za dotykiem magicznej
różdżki. - Dlaczego?
-
Samobójstwo popełniła moja siostra – dziewczyna bez zgody Liama
usiadła na jednym z krzeseł, po czym ponownie spojrzała na swojego
towarzysza. - Tamtego dnia przyszła do mnie w odwiedziny. Sama miała
jakieś problemy, już dawno podejrzewałam ją o postradanie
zmysłów, miałyśmy udać się razem do specjalisty, ale później
ja miałam wypadek, wykryto u mnie psychiczne zaburzenia i nikt nie
chciał wierzyć, kiedy mówiłam, że boję się o bezpieczeństwo
swojej siostry bliźniaczki.
Kiedy
się już zjawiła, uznałam to za dobry pomysł, by wymknąć się
na chwilę z pokoju, zaszyć się w piwnicy pod głównymi schodami i
w końcu zapalić papierosa. Brakowało mi tego cholernie, a pokusa
była silniejsza, szczególnie, że nadarzyła się tak wspaniała
okazja. Nie mogłam jej przepuścić. Powiedziałam Caroline, żeby
niczego nie dotykała, nic nie mówiła i zachowywała się tak,
jakby była mną. Nie miałam pojęcia, że stanie się coś takiego.
Kiedy się o tym dowiedziałam, uciekłam ze szpitala, wyjechałam do
przyjaciół w Brazylii. Moje późniejsze spotkanie z Louisem nie
było przypadkowe, chciałam dotrzeć do ciebie, aż w końcu
zdecydowałam się na ten odważny krok i dostałam się do Londynu.
Nie mam złych zamiarów, jak zapewne myśli Ashley, Maggie, Louis, a
nawet ty. Przyleciałam prosić cię o pomoc. Tylko ty możesz mi
pomóc.
-
Cześć, Dylan! - zawołała wesoło blondynka, wchodząc do jego
gabinetu. - Jak ci się pracuje, gdy na dworze tak mroźno?
-
Ashley? - chłopak bardziej zapytał niż powiedział, jednak
mimowolnie uśmiechnął się do Weber. Lubił towarzystwo pięknych
kobiet, a przyjaciółka Maggie zdecydowanie do takowych się
zaliczała. - Mamy ogrzewanie, więc spokojnie da się przeżyć.
Poza tym, jest do sprawdzenia wiele tekstów, mam masę pracy, a to
potrafi całkiem dobrze rozgrzać. Mogę ci w czymś pomóc?
- W
zasadzie to szukałam Emmy – blondynka nie zamierzała kryć swoich
prawdziwych zamiarów, szczególnie, że Dylan zupełnie nie
wiedział, o co chodziło. - Byłam w jej biurze, ale nikogo tam nie
zastałam. Wyszła?
-
Tak, nagły przypadek – odpowiedział szybko chłopak, czując
ogarniające go zdenerwowanie. Nie lubił kłamać i rzeczywiście
nie był od tego specjalistą. - Jej babcia zachorowała, musiała
natychmiast tam...
-
Babcia? - przerwała mu Ashley, rzucając podejrzliwe spojrzenie.
Wiedziała, że Dylan coś przed nią ukrywał, a co gorsze, robiła
to cały czas Emma. - Ona nie ma już żadnej rodziny, z tego co mi
wiadomo. Dylan, o co w tym wszystkim chodzi? Gdzie, do cholery jest
Mayers?
Fray
przełknął głośno ślinę, zastanawiając się nad wymyśleniem
kolejnego kłamstwa. Z jednej strony nie chciał tego robić, bowiem
było to sprzeczne z jego manierami, ale zaś z drugiej strony nie
potrafił sobie wyobrazić reakcji Ashley na wieść o tym, że Emma
poleciała specjalnie do Los Angeles, by zobaczyć się z Liamem.
Mimo wszystko, po dłuższym zastanowieniu, które tak naprawdę
trwało jedynie dwie minuty, wybrał drugą opcję. Pomyślał, że
Maggie mogłaby być wściekła za współpracę z Mayers, której
najwyraźniej nikt tutaj nie darzył sympatią.
-
Poleciała do LA, żeby zobaczyć się z Liamem – zaczął
spokojnie, jednak Ashley momentalnie oczy zaszły mgłą. - Mówiła,
że to coś bardzo pilnego i że nie może czekać do powrotu
chłopaków. Prosiła, żebym ją krył i nic nie mówił, ale
przecież powinnaś wiedzieć, szczególnie ty.
Dylan
ugryzł się w język po wypowiedzeniu ostatnich dwóch słów,
jednak było już na to za późno. Poniekąd zabrzmiało to tak,
jakby Emma i Liam robili coś naprawdę złego, a tymczasem tak
naprawdę żadne z nich nie wiedziało, czego chciała Mayers i w
jakim celu przeprowadziła się do Londynu, wchodząc bez zaproszenia
w ich życie. Weber przytaknęła głową na znak zrozumienia,
obdarzyła Dylana smutnym spojrzeniem, po czym opuściła gabinet, a
następnie budynek, wychodząc na dość ruchliwą ulicę. Od razu
chwyciła za swój telefon i nie zważając na nocną porę w Los
Angeles, wykręciła numer swojego chłopaka.
*~*
OD AUTORKI: ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY. Za wszystkie błędy przepraszam. Rozdział miał się opublikować o 14, ale chyba coś nie wyszło. W każdym bądź razie mam nadzieję, że się Wam podobał. Kolejny nie wiem, kiedy się pojawi, podejrzewam, że już nie będzie tak łatwo jak teraz. No ale życzcie mi powodzenia i trzymajcie się, bo nadchodzi porządna fala upałów. Do napisania! x
Świetny ;) Jestem ciekawe czego ona chce os Liama...
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Nareszcie!!! Mam taką radochę z tego, że Maggie przyleciała do Louisa i wyznała mu miłość. To było wspaniałe, doczekałam się ich szczęścia. Oby trwało jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńEmma sprawia, że mam pewne obawy, co do dalszego ciągu opowiadania. Liam powinien na nią uważać, a Ashley jak najszybciej zjawić się przy nim. Nie chcę żeby między nimi coś się popsuło.
Życzę im wszystkim jak najlepiej a Em niech wraca, tam skąd wróciła!
Całuję Cię mocno <3
[marked-ff]
[gotta-be-you-darling]
@Gattino_1D
W końcu Maggie wzięła się wgarść i wyznała Louisowi co czuje! Czytałam to już wcześniej, prawie zaraz po dodaniu, lecz mój leń wygrał i nie chciało mi się pisać komentarza. Dobrze, że wszystko się tak skończyło, jednak boję się, że znowu położysz im kłody pod nogi.
OdpowiedzUsuńZnowu ta Emma. Biedna Ashley. Aż przykro mi się zrobiło. Wyobrażam sobie, jakie poczuła ukucie w sercu, gdy się dowiedziała, gdzie panna Em pojechała. A Liam też nie powinien jej słuchać. Widać gołym okiem, że chce go na własność, a on nie może na to pozwolić! Liczę na ostrożność z jego strony.
Pozdrawiam gorąco. ;)
Och! No w końcu Maggie się odważyła powiedzieć Louisowi co czuje, o rany jak ja się strasznie cieszę :) Oby już teraz żyli razem długo i szczęśliwie, myślę że już się dość nacierpieli prawda? :)
OdpowiedzUsuńW dalszym ciągu nie przepadam za tą całą Emmą. Może faktycznie mówi prawdę? Albo to jej siostra bliźniaczka się pod nią podszywa? Sama nie wiem i jestem bardzo ciekawa co też wymyślisz. Szkoda mi tylko Liama i Ashley. Oni również są stworzeni dla siebie a teraz ta dziewczyna staje między nimi. Mam nadzieję, że Liam odbierze telefon od swojej dziewczyny.
Rozdział oczywiście świetny! Jak zawsze;)
Do następnego! :)
Witam, witam! ^^
OdpowiedzUsuńMoje ogarnięcie w komentowaniu rozdziałów jest wprost porażająco żałosne. Czekam na koniec sesji, żeby mieć chociaż odrobinę czasu na przyjemności.
Niezmiernie cieszy mnie gorąca scena w hotelowym pokoju; to ściąganie bluzek, ciężkie oddechy i Bóg wie, co jeszcze... Dobrze, że Maggie przyleciała i właśnie w tym celu, żeby wyznać Louisowi miłość. Czy dla czytelnika może być coś lepszego, jak dwójka bohaterów, wreszcie się docierająca? ;)
Niestety, nie wszystko rysuje się tak pięknie jak powinno! Ta flądra, kombinatorka Emma doprowadza mnie do szewskiej pasji. Nie mam pojęcia co dla Nas szykujesz, ale póki co nie mogę jej zaufać. Fakt, że potrzebuje pomocy Liama tylko pogłębia nieufność. Błagam, oby to nie rozwaliło jego związku z Ashley.
Buziaki,
G.
Kochana, chciałabym się rozwodzić nad tym jak długo mi zajęło przybycie tutaj, albo jak wiele przeszkód musiałam pokonać by napisać Ten komentarz, ale nic takiego nie miało miejsca, więc kitów Ci ciskać nie będę.
OdpowiedzUsuńNiczego więcej i niczego mniej niż szczerości sie po mnie spodziewać nie możesz, toteż powiem, że ja się za żadne skarby świata nie spodziewałam zastać w rozdziale tego co zastałam. Ja wiem, że tam na dole jeset grono ludzi, który no już się wiercili na krzesłach czekając aż ta dwójka ruszy swoje zgrabne, seksowne odziane w obcisłe jeansy zadki i zrobi coś ze swoim życiem. Ale doskonale pamiętam, że pod ostatnią publikacją mocno zachwalałam Cię za to, że nie śpieszysz się z akcją. Czyżbyś próbowała starej jędzy MK utrzeć noska? Nie udało Ci się. Sorry. Może i jestem fanką długich rozgrywek i bawienia się w kotka i myszkę z czytelnikami, ale z drugiej strony Maggie mnie wkurwiała. Czasami, chwilami i pasjami, ale tak zdarzało jej się.
W ogóle? Szybko się uwinęła z tym podjęciem decyzji. Myślałam, że to bodziec jakim były słowa jej przyjaciółki z wcześniej to tylko taki wiesz... Początek drogi, którą musimy przejść, żeby w końcu do tej laski dotrzeć, a tutaj rach, ciach i pozamiatane. Coś jak ja z moją pracą licencjacką. Pach, pach i zmykamy. Nikt nie ma czasu się godzinami przecież rozwodzić nad szczegółami. Ale dążę do tego, że bardzo mi się to spodobało. Rain, gdy już zobaczyła czego chce i że chce tego czeog chce nie zawahała sie ani chwili by po to sięgnąć. Dzięki nowoczesności mamy już samoloty, więc podróż do LA zabrała jej pewnie jakieś 10 h, a nie miesiąc jak to było za czasów sukien szytych z koła. ONI SĄ RAZEM! ŚWIECIE, CZY TY TO SŁYSZYSZ? RAZEM! LIKE- TOGETHER, TOGHETER. WOW! To znaczy, że dla innych beznadziejnych postaci z fanfiction też jest nadzieja! Uff... Pewnie moja radość byłaby większa, gdyby nie to, że to środek opowiadania, a nie jego koniec.
Skąd to wiem?
A) bo ja wiem wszystko
B) bo mamy inną postać żeńską, która budzi we mnie chęć sięgnięcia po patelnie i jebnięcia jej w czoło. Emma? Serio? Laska? Serio... Upozorować własną śmierć? A właściwie wykorzystać śmierć siostry i udawać, że to ty? Czy ty jesteś jebnięta? W sumie, tak, bo przecież siedziałaś u czubków.
Zachowanie Emmy jest na prawdę niepokojące. Nie wiem skąd jej się wzięło to, że ma prawo wtargnąć w życie Liliego. No kumam, byli dla siebie ważni, podpory emocjonalne i tak dalej. Gdyby akcja tego opowiadania toczyła się w realnym świecie, pewnie stałabym murem za laską, dopóki nie wyciągnęłaby swoich chudych łap w kierunku serca Payno. Tolerancja i szacunek dla emocjonalności ludzkiej nakazuje mi nie zabijać jej gołymi rękoma na miejscu, bo dąży do jedynej osoby przy której czuła sie bezpiecznie. A właściwie do ostatniej osoby, o której pamięta, że zapewniała jej ten komfort psychiczny. Droga jaką oboje przeszli w tamtym szpitalu, psychicznie wiąże ich do końva życia. To taki rodzaj więzi, której nikt inny nie rozumie. I nie będzie wstanie zrozumieć. Traumatyczne przeżycia łączą ze sobą ludzi w sposób nierozerwalny.
Nic dziwnego, że Ash czuje się zagrożona, bo coś w sposobie w jakim Emam wyraża sie na temat Dylana mówi mi, że kawał z niej zołzy. I to takiej, którą trzeba będzie skalpelem spod skóry wycinać. Sorry, laska. Mało mnie obchodzi Twój dół psychiczny, czy inne szajse, ale podoba mi się relacja między Ashley i Liamem, więc spadaj. Proszę, weź się wyparuj stąd.
Cieszę się bardzo, że dodałaś ten rozdział tak szybko. Jest słodki i kojący przez akcję z pierwszej części tego posta, a z drugiej strony niepokojący i frapujący jeśli skupimy się na końcówce. Masz niesamowity talent do tworzenia charakterów, których nie da sie lubi, które są tajemnicze i zawsze przynoszą ze sobą atmosferę jak z dobrego kryminału. Nie wiem jak to robisz, aczkolwiek bardzo to kocham. <3 I przyznaje się bez bicia.
A teraz lecę robić dalej zwiastun. Ech. Te dni wolne.
Pozdrawiam!
M.K
feedback-ff.blogspot.com
last-direction.blogspot.com
Wydaje mi się, że dopiero co przeczytałam rozdział 10, a tu już czekają na mnie dwa zaległe. Nie owijając w bawełnę napiszę: Po przeczytaniu 10 pomyślałam, że Louis wyjedzie i tak na prawdę nie wiem co może się wydarzyć, brałam pod uwagę dwie opcje i jak na razie żadna się nie sprawdziła (właśnie skończyłam czytać 11). Relacja Louis - Maggie jest na takim poziomie na jakim byś powinna. Cały czas zapominam, że to opowiadanie jest jednym z tych gdzie akcja toczy się odpowiednim torem, a poszczególne sceny nie są nadmuchaną operą mydlaną. Ich rozmowa mimo iż mogłam przeczytać tylko kilka zdań, była bardzo urocza i realna (to słowo w tym fanficku bardzo pasuje). Więc co jest nie tak z Emmą? Laska jest tajemnicza i intrygująca, ale mam nadzieję, że jej osoba nie wpłynie na relacje Lou-Meggie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam 12 i że co?! Serio? Przyleciała? Szczena opadła mi na klawiaturę.
Brak mi słów. Jestem totalnie i kompletnie zaskoczona. Nie wiem co napisać, bo mam mętlik w głowie, ale to wyznanie było naprawdę... może lepiej skończę czytać zanim rozmarzę się już na całego.
To by było chyba na tyle jeżeli chodzi o moje marzenia. Postać Emmy zburzyła cały happy moment. Że też taka wariatka chodzi jeszcze wolno, już dawno powinni zamknąć ją w pokoju bez klamek. Teraz już nie martwię się o Lou, ale o Liama. Przebywanie z taką osobą w jednym pomieszczeniu może być niebezpieczne. ;)
Pozdrawiam Morgan Jade
SKDGDSFKJNDJKSNKDSNDJVBCDUAJSFCUESGFCUDSBCUDISAGCIDUSGCI!!!
OdpowiedzUsuńJa po prostu, kuźwa, nie wierzę! To znaczy wierzę, bo moją ulubioną scenę z tego rozdziału czytałam dwa razy, ale chyba nadal to do mnie nie dociera! NARESZCIE! Po Twoich zapowiedziach na tt poniekąd domyślałam się, co może się wydarzyć w tym rozdziale, jednak dopiero po przeczytaniu moja euforia osiągnęła apogeum. Bez kitu, dawno się tak nie szczerzyłam do ekranu! Wybacz, że w tym komentarzu będę brzmiała jak jakaś napalona małolata, ale po prostu nie umiem inaczej, zaangażowałam się w to opowiadanie do tego stopnia, że te sceny z dwunastki nie mogły przejść obok mnie obojętnie XDDD
A pomyśleć, że wstęp do rozdziału był taki niewinny! Chłopcy postanowili zostać w hotelu i odpocząć, w końcu ostatnia impreza, a przede wszystkim obowiązki ich wykończyły. Wydawało się, że po raz kolejny będę żałować Louisa i walczyć z potrzebą przytulenia go, kiedy będzie leżał w ciemnym pokoju i katował się myślami o nieodwzajemnionej miłości ze strony przyjaciółki, a tu nagle takie coś! MAGGIE, GDYBYM MOGŁA, TO BYM CIĘ WYŚCISKAŁA ZA TO, CO ZROBIŁAŚ. Myślałam, że dziewczyna będzie siedziała na dupie i czekała, aż całe 1D wróci jeszcze do Londynu, ale nareszcie postanowiła wziąć życie we własne ręce, zaryzykować i polecieć aż do LA, aby wyznać prawdziwe uczucia. Trochę się obawiałam, że Meg pieprznie długą na pół strony przemową, jak to wszystko sobie przemyślała (to nie byłoby takie złe, tyle że napięcie między bohaterami, które pojawiło się od razu po tym, jak stanęła w progu pokoju Tomlinsona było nie do zniesienia) na szczęście ona go po prostu pocałowała, a potem wypowiedziała te dwa najpiękniejsze słowa. JEZUZ! Nawet nie próbuję sobie wyobrażać, co musiał w tamtej chwili poczuć Louis. Wydawało się, że ta sprawa jest beznadziejna, w końcu kiedy on się zadeklarował, Meg była niemalże spłoszona, brało się pod uwagę możliwość, że nigdy nie odwzajemni jego uczuć i być może nawet ich przyjaźń nie przetrwa. Ale to się nie stało, wprost przeciwnie, poszli o krok dalej! Dla mnie to jest para idealna, odkąd tylko lepiej zarysowałaś nam sylwetki tych bohaterów. Musieli, po prostu musieli być razem! Jak ja się cieszę, że to wszystko się wydarzyło. Dobrze myślałam, dochodząc do wniosku, że prawdopodobnie Maggie potrzebuje takiej tymczasowej rozłąki, żeby nabrać dystansu do całej sprawy. Lou był załamany, opuszczając Londyn, tymczasem to okazało się najlepsze, co mógł w tej sytuacji zrobić! Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cieszę się ich szczęściem, zupełnie jakby to byli moi znajomi w prawdziwym życiu *______*
Dobra, trochę ostygłam, że się tak wyrażę XD Przejdźmy do dalszej części rozdziału. Po jakie licho Emma poleciała za Rain do LA?! Nie podoba mi się ta dziewczyna. Wiecznie tylko kręci, kłamie na prawo i lewo, na dodatek tylko zgrywa taką milutką, w rzeczywistości pewnie niezła z niej suka. No dobra, może się mylę, ale chyba taki obraz tej bohaterki już utkwił w mojej podświadomości i nie wiem, czy cokolwiek to zmieni. To bezczelne z jej strony, że wykorzystała do swojego planu ufność Dylana (kurna, ja to czułam, że on się podkochuje w Maggie!), chociaż i tak szczyt bezczelności został przez niej przekroczony w chwili, kiedy zapukała do drzwi pokoju Liama. Jakim prawem ona go w ogóle nachodzi? Dziwię się, że ją w ogóle wpuścił, ma stanowczo zbyt dobre serce. Jedyny plus tej całej sytuacji jest taki, że wreszcie się dowiedzieliśmy, jak ma się sprawa z tym całym samobójstwem. No tak, Liam wyciągnął kiedyś do niej pomocną dłoń, dzięki temu stopniowo wychodziła z depresji i zapewne myśli samobójcze odeszły na dalszy plan, czego nie dało się powiedzieć o jej siostrze bliźniaczce. Nieśmieszne, ale te problemy to chyba u nich rodzinne ;____; W każdym razie szkoda dziewczyny. Zastanawiam się, co takiego przygnało Emmę aż do LA, w końcu teoretycznie mogłaby zaczekać na powrót chłopaków do Londynu. Nie podoba mi się to.
Może gdyby Emma otwarcie przyznała, kim jest, zamiast zgrywać niewiniątko przed Meg, Ashley i Dylanem, to wtedy poczułabym do niej ociupinkę zaufania, a tak to mam przede wszystkim ochotę dać jej w pysk. Niemniej ta jej sprawa mnie ciekawi. Już nawet ta znajomość z Louisem miała służyć znalezieniu Payne'a, więc coś faktycznie musiało się stać, skoro laska tak się trudzi, żeby do niego dotrzeć. Oby Liam nie był naiwny i w razie czego ją pogonił.
UsuńKiedy tylko Ashley weszła do gabinetu Dylana, wiedziałam już, co się świeci. Cóż, Fray to całkiem pocieszny i miły gość, ale niestety, kłamać nie potrafi, zresztą cieszę się. Ash powinna wiedzieć, że ta przebrzydła Emma poleciała aż do samego LA, żeby spotkać się z jej chłopakiem. Kuźwa, boję się, że Mayers zniszczy związek Ashley i Liama. Oni są razem perfekcyjni, nie wyobrażam sobie ich rozstania... Zatłukę Emmę, jeśli cokolwiek zepsuje, przysięgam.
Rozdział jest cudowny, naprawdę. Mój ulubiony, jeśli chodzi o to opowiadanie. Uwielbiam Cię *.*
Oczywiście życzę jak najwięcej weny! <3
No to wyjaśniła się sprawa z Emmą, prawie... Przynajmniej wiadomo, jak to możliwe, że żyje. ;) Skoro tamta była jej bliźniaczką, to nic dziwnego, że wszyscy myśleli, że to Emma popełniła samobójstwo. Ale czego ona chce od Liama? W czym on niby miałby jej pomóc? Mam nadzieję, że nie ma złych zamiarów. Ulalala... Magg zaszalała. :) Ale cieszę się, że w końcu zrozumiała, jak silnym uczuciem darzy Lou. :) Mam nadzieję, że im wyjdzie. Jej... są razem tacy słodcy. <33
OdpowiedzUsuńTen Louis to ma ciężki żywot. Maggie dręczy go w myślach w każdej sekundzie jego życia. Chłopak nawet spokojnie zasnąć sobie nie może... Biedaczek, no xD. Nie no, żartuje sobie. Uważam jednak, że to cudowne, gdy facet darzy dziewczynę taką miłością.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc spodziewałam się Emmy przed drzwiami Lou, a nie Maggie. Sama byłam w ogromnym szoku jej wizyty, a co dopiero tego, co wydarzyło się później :O. Byłam pewna, że powodem nagłego przyjazdu Maggie jest to, co dowiedziała się o Emmie. Myślałam, że chce powiedzieć o tym Lou i go ostrzec, ale ona... ona po prostu chciała się z nim zobaczyć! No i widok Louisa w bokserkach pobudził jej zmysły przez co rzuciła mu się na szyję i go pocałowała. Napalona dziewczyna z niej, ja Ci powiem xD. Tylko zobaczy kawałek dupci albo nagi tors i już miękną jej nogi :D. Tak, czy siak - nie dziwię się, że Lou był cały w skowronkach i ani śmiał powiedzieć "nie". Wrota do niebios mu się otworzyły, więc co ma chłopak sobie żałować, prawda? xD.
Cieszę się, że Maggie zrozumiała, iż Lou nie jest dla niej tylko przyjacielem. Zrozumiała, że go kocha i nawet wypowiedziała te słowa na głos. Wierzę, że teraz między nimi będzie już tylko lepiej <3.
Omo! Czyli Emmie w ogóle nie chodzi o Tomlinsona, a o Liama! Nawet nie wiesz, jak mi się podoba ten wątek... Lubię, gdy akcja toczy się wokół różnych bohaterów, a nie tylko tej głównej pary. Nie podoba mi się jednak fakt, że ta podstępna żmija wykorzysta każdą chwilę nieuwagi, by zdobyć to, co sobie upatrzyła. Gdyby tylko Maggie dowiedziała się o tym, że tej żmii nie ma w pracy to miałaby przerąbane! Poza tym nie wierzę, by nie natknęły się na siebie w pokoju. No i Malik na pewno powie, że ona przyjechała. Tak, czy siak - o jaką pomoc chodzi Emmie? Wykorzystała swoją siostrę, jej śmierć i zaczęła rzekomo żyć na nowo? Nie wiem, co ona knuje, ale w ogóle mi się to nie podoba. W dodatku czuję, że Payne jej pomoże, bo to przecież złoty chłopak jest... wyczuwam kłopoty :<.
Ale z tego Dylana papla xD. W sumie dobrze, że nie potrafi trzymać języka za zębami w takich sprawach. Ashley powinna wiedzieć o planach Emmy i czym prędzej polecieć do Los Angeles. Ja na jej miejscu wsiadłabym w pierwszy lepszy samolot. W końcu nie może zostawić Liama samego z tą wywłoką! Jestem ciekawa, jak postąpi...
Przepraszam za to, że tak późno przybywam z komentarzem, ale brak czasu naprawdę uniemożliwia mi czytanie opowiadań, a co dopiero pisanie swojego... Mam nadzieję, że wybaczysz. Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowość <3.
PS. Rozdział ma kilka literówek. Raz nawet zabrakło "i" w nazwisku Lou :D.
Bardzo dobrze, że Maggie zdecydowała się dać szansę Louisowi i pojechała do niego. Mam nadzieję, że teraz pomiędzy nimi wszystko będzie już dobrze :)
OdpowiedzUsuń