31 grudnia 2013

Rozdział czwarty

Minęło kilka tygodni, odkąd One Direction wróciło do Londynu, gdzie zamierzali odpocząć od obowiązków i spędzić trochę czasu z rodziną i przyjaciółmi. Przez ten czas Maggie i Louis starali się utrzymywać dobre stosunki, powoli wracając do sytuacji sprzed trzech lat, kiedy byli dla siebie najważniejsi i niczego nie musieli przed sobą ukrywać. Tomlinson wiedział jednak, że coraz trudniej będzie mu utrzymywać w tajemnicy swoje uczucia, jednak nie chciał postępować inaczej. Nie zamierzał niszczyć przyjaźni, którą właśnie starali się odbudować. Musiało wystarczyć mu to, co brunetka miała mu do zaoferowania, a było to naprawdę dużo.
Śnieg na dobre pojawił się już w Londynie, z czego cieszyło się większość mieszkańców. Zbliżały się w końcu święta Bożego Narodzenia i wyglądało na to, że tego roku będą śnieżne. Zrobiło się znacznie zimniej, ludzie powyciągali z szaf grube swetry, kurtki, płaszcze i ciepłe zimowe buty. Wszędzie czuć było już świąteczną atmosferę.
Tego okresu najbardziej nie lubiła Maggie Rain. Święta powinno spędzać się w rodzinnym gronie, wśród najbliższych, okazywać sobie wzajemnie wdzięczność oraz miłość. Choć brunetka co roku przychodziła do swojej zastępczej matki, nie czuła się tak jak kilkanaście lat temu. Właśnie w takich momentach najbardziej brakowało jej biologicznych rodziców, za którymi bardzo tęskniła. Mimo tego, że nie utrzymywali ze sobą praktycznie żadnych kontaktów, Maggie nie potrafiła czuć do nich urazy, chociaż swojego czasu ją skrzywdzili. Wyjechali, zostawiając ją samą bez jakiejkolwiek opieki. Do dzisiejszego dnia nie mogła tego zrozumieć, tak naprawdę nie chciała bardziej się w to zagłębiać. Była bowiem pewna, że to przyniosłoby kolejną falę bólu oraz rozczarowania. Nie powinna rozdrapywać starych ran i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, jednak co roku popełniała ten sam błąd. Długimi wieczorami rozmyślała o rodzicach, siedząc przy słuchawce telefonu i czekając na jakiś znak. Wielokrotnie sama chciała do nich zatelefonować, ale brakowało jej odwagi lub po prostu duma brała górę. Maggie nie miała za co przepraszać i to nie do niej należało wykonanie pierwszego kroku.
Ze świętami wiązało się również zakończenie roku, który prawdę mówiąc dla Rain okazał się niezbyt udany. Z jednej strony odnosiła sukcesy w pracy, która do tej pory przynosiła jej ogromną satysfakcję, ale również przyjemność. Natomiast z drugiej strony, przez kolejny rok tęskniła z Louisem i przeżywała rozstanie z nim. Czuła się samotna, ponieważ to zawsze Tomlinson rozumiał ją najbardziej. Jej serce przez całe trzy lata nie przyzwyczaiło się do jego nieobecności, choć chłopak przed samym wyjazdem właśnie o to prosił. Nie wiedział czy kiedykolwiek jeszcze się zobaczą, dlatego wolał pożegnać się na zawsze.
Maggie siedziała skulona w pokoju swojego najlepszego przyjaciela, wyczekując jego przyjścia. Parę godzin temu umówił się z Zaynem, Harrym, Liamem i Niallem i do tej pory jeszcze nie wrócił. Dziewczyna nie dzwoniła do niego, bowiem chciała zrobić mu niespodziankę. Spotkanie jednak bardzo się dłużyło, a Rain najzwyczajniej w świecie była znudzona. Podnosząc się z wygodnego łóżka Louisa, podeszła do odtwarzacza, włączając jedną z płyt leżących obok. Nie odpowiadała jej taka muzyka, w tym momencie wolała raczej coś spokojniejszego. W końcu zdecydowała się na klasykę, dziwiąc się, że Tomlinson miał takie płyty w swojej kolekcji. Z powrotem wróciła na miejsce, kładąc się na łóżku i lekko przymknęła powieki. Uwielbiała, gdy muzyka potrafiła ją uspokoić i wprowadzić w stan błogiej przyjemności. Nie zwróciła nawet uwagi, kiedy odpłynęła w krainę Morfeusza.
Kilka godzin później Louis uśmiechnięty od ucha do ucha, wrócił do swojego mieszkania, ciesząc się z udanego spotkania z przyjaciółmi. Tak naprawdę potrzebował rozrywki i zapomnienia od problemów, które co chwilę spadały na Maggie. Czasami wydawało mu się, że przeżywał te wszystkie rzeczy w większym stopniu niż ona, ale taki był jego charakter. Tym razem martwił się o nią jeszcze bardziej, bowiem czym prędzej musiał zakomunikować jej podjętą niedawno decyzję. Wiedział, że złamie jej kruche serce i przez to czuł względem siebie odrazę, jednak nie mógł postąpić inaczej. Była to wielka szansa dla niego samego jak i chłopaków, ale przede wszystkim Tomlinson chciał uwolnić się od uczucia, które kiełkowało w jego sercu za każdym razem, gdy tylko spoglądał na Maggie. Bał się, że któregoś dnia przestanie traktować ją już tylko jako przyjaciółkę i niechcący uczucia wyjdą na jaw. Nie zamierzał niszczyć ich wielkiej, wieloletniej przyjaźni. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tej decyzji Rain nie będzie w stanie mu wybaczyć, ale poniekąd o to właśnie mu chodziło. Wierzył, że jeżeli dogłębnie ją skrzywdzi, szybciej zdoła o nim zapomnieć. Myślał tak, ponieważ nie wiedział o niej wszystkiego. Nie znał ogromnej wytrzymałości i determinacji, którą w sobie nosiła.
Dotarł do swojego pokoju, słysząc ciche brzmienie dochodzące z pomieszczenia. Wszedł do środka, zapalając światło. Na swojej kanapie zauważył Maggie, która najprawdopodobniej zapadła w głęboki sen. Louis nie miał serca jej budzić, dlatego czym prędzej chwycił za ciepły koc i okrył nim dziewczynę. Sam usiadł na podłodze naprzeciwko niej, wpatrując się w jej zmęczoną twarz. Przechodziła teraz przez trudne dni, bowiem niedawno rodzice wyrzucili ją z domu i tak naprawdę nie miała się gdzie podziać. Pomieszkiwała trochę u niego, a trochę u Sophie, kobiety, która przygarnęła ją do siebie i pokochała jak własną córkę. Tomlinson wiedział, że nie czuła się z tym komfortowo, ale na razie tylko w taki sposób mógł jej pomóc.
Opuszkami palców gładził delikatnie jej policzek, zastanawiając się nad tym, w jaki sposób przekazać jej swoją decyzję o jutrzejszym już wyjeździe. Z przemyśleń wyrwał go nagle dźwięk telefonu, który niestety obudził Maggie. Brunetka przetarła zaspane oczy, przyjmując pozycję siedzącą. Uśmiechnęła się do Tomlinsona, który patrzył na nią smutnym wzrokiem. Po chwili usiadł obok, biorąc jej dłonie w swoje. Nie potrafił owijać w bawełnę i chciał mieć już to wszystko za sobą. Była to najtrudniejsza i najboleśniejsza decyzja, jaką musiał kiedykolwiek podjąć, jednak tylko w niej widział sens.
- Meg, muszę ci o czymś powiedzieć – zaczął niepewnie, a dziewczyna spojrzała na niego zaciekawiona. - Pojawiła się szansa dla mnie i chłopaków. Odnieśliśmy sukces po wypuszczeniu pierwszego singla.
- Louis, to świetna wiadomość! - zawołała nagle brunetka, przytulając do siebie przyjaciela. - Zawsze wierzyłam, że wam się uda. Jesteście przecież wspaniałymi artystami.
- Zaczekaj, to jeszcze nie wszystko – przerwał jej chłopak, spuszczając od razu wzrok. Nie zdawał sobie sprawy, że ta rozmowa będzie tak bardzo ciężka. Czuł jak Maggie chwilami ściskała go coraz bardziej, była zdenerwowana, przeczuwając coś złego. - Wyjeżdżamy z Londynu, ale nie wiem na jak długo. Na pewno na cały rok. Coś w rodzaju trasy koncertowej, po prostu chcemy spróbować.
- Rozumiem. Rozumiem – powtórzyła dziewczyna, czując jak do oczu napływają jej łzy, które z trudnością powstrzymywała. - Cieszę się, naprawdę. Zawsze marzyłeś o sławie, fanach i tych wszystkich wyjazdach. Nie mogę odbierać ci marzeń, prosząc byś ze mną został.
- Posłuchaj – podniósł ją do góry, usadawiając na swoich kolanach. - Nic ci nie będzie. Sophie to wspaniała kobieta, która dobrze się tobą zaopiekuje, więc niczym nie musisz się martwić. Dasz sobie radę, jestem tego pewien.
- Nie będzie cię przy mnie – zarzuciła Maggie, spoglądając smutno w jego przepiękne tęczówki. Dopiero teraz Louis poczuł jak to jego serce złamało się na pół. - A przecież obiecałeś, pamiętasz? Nie możecie koncertować po Wielkiej Brytanii? Proszę, zostań ze mną.
- Nie mogę, Meg – Tomlinson przytulił ją do siebie, a brunetka natychmiast się rozpłakała. Przekonała się, że to właśnie kariera była dla niego ważniejsza. Nie winiła go za to, zawsze opowiadał jej o tym, jak któregoś dnia będzie rozpoznawalny na całym świecie. Nie mylił się, a dziewczyna naprawdę cieszyła się z jego sukcesów. Nie mogła jednak pogodzić się z faktem, że tak z dnia na dzień ją zostawiał.
Zmęczona i wyczerpana płaczem wkrótce zasnęła. W środku nocy, kiedy miała pewność, że Tomlinson twardo zasnął, wymknęła się cichutko z jego mieszkania, spacerując ulicami Londynu. Nie chciała, by Louis następnego dnia się z nią żegnał, ponieważ mogłaby tego nie wytrzymać. Zostawiła mu jedynie liścik, w którym prostymi słowami zaznaczyła, ile dla niej znaczył i życzyła szczęśliwej podróży i jeszcze większych sukcesów. Tamtego wieczoru po raz ostatni widziała swojego najlepszego i jedynego przyjaciela.
Maggie szybko odrzuciła od siebie jedno z najsmutniejszych tegorocznych wspomnień. Dobrze wiedziała, że ten rok zakończy się jednak szczęśliwie, ponieważ w końcu będzie miała obok siebie Louisa. Lepszego początku nie mogła sobie wymarzyć.
Głównie z tego powodu podjęła decyzję, która w pewnym sensie bardzo na niej ciążyła. Miała jednak nadzieję, że obecność Tomlinsona w tej chwili zdecydowanie jej pomoże i wszystko zakończy się sukcesem. Chciała bowiem odwiedzić swoich biologicznych rodziców w czasie świąt, czego nie robiła od wielu lat. Dalej uważała, że to właśnie oni powinni zrobić pierwszy krok, jednak mogła się tego nigdy nie doczekać, dlatego musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Wiedziała, że Louisa z pewnością ucieszy ten pomysł i wcale się nie pomyliła. Zadzwoniła do niego, a przyjaciel od razu się zgodził, nieco zaskoczony spontanicznym pomysłem Maggie.
Dwudziestolatka dość szybko tego wieczoru ubrała się w pidżamę, zrobiła sobie gorącą czekoladę z bitą śmietaną i położyła się do ciepłego łóżka, szukając dobrej komedii. Cieszyła się, że mogła spokojnie spędzić czas na rozrywce i żadna sprawa nie zakrzątała niepotrzebnie jej myśli. Chwilę po rozpoczęciu filmu Rain usłyszała ciche pukanie do drzwi. Podniosła się niechętnie z miejsca, zarzucając na siebie ciepły szlafrok. Otworzyła drzwi, odsuwając się nieco od progu, jednak nie spojrzała na gościa. Ciągle męczyła się z supłem, który jakimś cudem powstał na sznurku od ubrania. Po kilkunastu sekundach udało się go rozplątać, Maggie szybko zawiązała szlafrok i podniosła wzrok. Jej oczom ukazał się roześmiany Louis Tomlinson, który oparty jedną ręką o framugę wyglądał naprawdę bardzo przekonująco. Brunetka zaśmiała się tylko, wpuszczając przyjaciela do środka. Usiadł na jej łóżku, a Meg położyła się obok, kładąc głowę na jego kolanach. Nie było w tym nic dziwnego, często tak spędzali wspólnie czas, jednak teraz Tomlinson czuł się dość niezręcznie. Ciepło ogarnęło całe jego ciało, a emocje szalały, nie mogąc się opanować. Louis chwycił dłonie dziewczyny, bawiąc się jej palcami. Drugą ręką delikatnie gładził długie włosy, w międzyczasie zastanawiając się czy dobrze zrobił, przychodząc tutaj. Nie chciał niszczyć ich przyjaźni, jednak był też pewien, że przez cały czas nie zdoła utrzymać swoich uczuć w tajemnicy. Zamierzał wyjawić wszystko przyjaciółce, potrzebował jedynie odpowiedniej okazji. Właśnie taką chciał stworzyć, składając dziewczynie wyjątkowe zaproszenie.
- Maggie, co byś powiedziała na wigilijną kolację we dwójkę? U mnie? - zapytał bardzo pewny siebie, z czego był zadowolony. Dodatkowo uśmiechnął się do niej zachęcająco, mając nadzieję, że nie odrzuci jego propozycji.
- W zasadzie nie miałam żadnych planów – powiedziała od razu, spoglądając w jego oczy. Dzisiejszego dnia wydawał się tak radosny, aż miło się na niego patrzyło. - Jesteśmy więc umówieni.
- Dziękuję – Tomlinson wstał, podchodząc jeszcze raz do dziewczyny. Wziął ją na ręce, okręcił parę razy, po czym usadowił na swoich kolanach. Od razu obojgu przypomniał się dzień, w którym trzy lata temu się żegnali. - Cieszę się, że jestem tutaj z tobą.
Brunet delikatnie pogładził Maggie po policzku, a ta przytuliła się mocno do jego dłoni, nie przestając wpatrywać się w radosne tęczówki przyjaciela. Ona również cieszyła się, że mogli spędzić ten wieczór razem, w miłej atmosferze. Louis ucałował dziewczynę w czoło, co zdecydowanie lubiła najbardziej. Czuła się wtedy bezpieczna i bezbronna. Następnie Tomlinson musnął ostrożnie swoimi wargami jeden z kącików ust brunetki, jednak dość szybko oderwał się od dziewczyny, nie chcąc niczego zepsuć. Maggie uśmiechnęła się do niego promiennie, po czym z powrotem ułożyła się na jego kolanach, skupiając swoją uwagę na załączonym filmie. Louis objął jej talię jedną ręką, starając się nie poznać po sobie zdenerwowania i zbyt dużego zadowolenia. Na szczęście już po chwili oboje serdecznie śmiali się ze scen przedstawionych w komedii, a dwudziestodwulatek całkowicie zapomniał o stresie, po którym obecnie nie było ani śladu.

*~*
OD AUTORKI: Witam Was w Sylwestra! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, jego długość także, coś się rozpisałam. Teraz życzę Wam udanej, szalonej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku! Wszystkiego dobrego, kochane. 

9 komentarzy:

  1. Jestem zachwycona :-) Ile tu pięknych opisów. Szkoda, że tak mało dialogów, ale i tak jest pięknie. Komentuje będąc jeszcze lekko niedobudzoną, ale nie mogłam się powstrzymać.
    To super, że Lou zaprosił Maggie do siebie. To z pewnością wiele dla niej znaczy. Jej wspomnienie było niezwykle smutne i przejmujące.
    Rozumiem rozterki Louisa, ale mam nadzieję, że znajdzie w sobie odwagę do wyznania jej uczuć.
    Spisałaś się na medal, jak na Nowy Rok przystało.
    Wszystkiego dobrego :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Huh, przyznam szczerze, że musiałam czytać ten rozdział TRZY RAZY, żeby w końcu ogarnąć, o co chodzi xD Dopiero za trzecim razem zorientowałam się, że fragment, w którym Lou informuje Maggie o wyjeździe, jest tylko retrospekcją xD hahaha, brawa dla mnie ; D
    Ale kiedy już 'uderzyła mnie rzeczywistość' (hahaha, cały czas mnie to bawi xD), to przeczytałam wszystko dokładnie od początku do końca i muszę powiedzieć: WOW!
    Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak dobre opowiadanie zaczęłaś tworzyć, prawda? Dziewczyno, to jest niesamowite ! *,*
    Dosłownie, nie mogę doczekać się kolejnej części ! Ciekawe, w jaki sposób Lou wyzna jej miłość ! ^_^
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas zastanawiam się co powinnam napisać i nadal mimo iż właśnie teraz staram się coś sklecić jest mi trudno. Bardzo podoba mi się pomysł na opowiadanie, chociaż tak na prawdę nie mam pojęcia czego powinnam się spodziewać. Tutaj akcja tak jakby dzieje się już od środka, ale bardzo mi się to podoba i jestem ciekawa jak wszystko się rozwinie. Z każdą linijką zaskakuję się coraz bardziej i tylko czekam na kulminacyjny moment lub może na jakiś zwrot akcji. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama osobiście nie cierpię świąt. Głównie dlatego, że siedzę w tym dniu przy stole i nudzę się przez kilka godzin, słuchając, jak moja rodzina rozmawia. Nie widzę nic przyjemnego w świętach, prócz... prezentów ;). Ale osobiście mogłabym przespać te trzy dni i dopiero po wszystkim się obudzić. Z kolei Maggie przeżywa tęsknotę za rodziną podczas świąt... Nie dziwię się jej. Rodzice ją zostawili. Chociaż bardzo ją skrzywdzili wciąż ich kochała i to się nigdy nie zmieni. Szkoda tylko, że oni o niej zapomnieli, choć ona wciąż pamięta...
    Wspomnienie pożegnania Lou i Maggie sprawiło, że zrobiło mi się niesamowicie przykro z powodu dziewczyny. Chłopak był jej jedynym przyjacielem. Jedyną bliską osobą, dzięki której nie czuła się tak do końca samotna, a i on ją opuścił. Miałam ochotę przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale to jest takie niemożliwe... Potrafię sobie wyobrazić, co czuła dziewczyna przez te trzy lata. Cieszę się, że jednak teraz Louis jest z nią i mam ogromną nadzieję, że tym razem nie porzuci jej i znów przestanie się odzywać. Rozumiem, że nie chce wyjawiać Maggie swych uczuć, ale, do cholery! przecież on stracił jej przyjaźń nie przez swoje uczucia, a przez to, że ją porzucił! Nigdy nie zrozumiem jego motywu. Koniec, kropka.
    Maggie chce odwiedzić swych biologicznych rodziców? Obawiam się, że to nie jest dobry pomysł i nasza bohaterka spotka się z jakąś przykrością z ich strony...
    Czekam na nowość. Życzę weny w 2014 roku <3.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy1/03/2014

    Biedna, najpierw zostawili ją rodzice, potem Lou... To musiało być straszne. No, ale chociaż on wrócił. Jestem ciekawa, kiedy powie jej o swoich uczuciach i jak będzie reakcja Maggie. Mam nadzieję, że go nie odrzuci. Może próba skontaktowania się z rodzicami to dobry pomysł. Tylko czy oni tego chcą? Skoro sami przez tak długi czas się nie odzywają.. Nie rozumiem, jak mogli się wobec niej tak zachować. Tak, jakby nigdy jej nie kochali.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam w jaki sposób wykreowałaś tutaj Louisa. Nieskromnie powiem, że nic nie przebije mojego z Stabi, bo tam wykreowałam go sobie dokładnie tak, jak go sobie wyobrażam, ale śmiało mogę powiedzieć, że Twój podoba mi się niemal tak samo bardzo. XD Uczuciowy, bardzo emocjonalny no i po prostu przeuroczy- cały on. <3
    Kiedy pisałaś o tym śniegu i świętach, to się rozmarzyłam. Niby święta dopiero co były, ale ja osobiście jakoś ich nie odczuwam. Z pewnością to za sprawą tego, że niemal całe przesiedziałam w cinema city, ale też za sprawą śniegu, który nie raczył się pojawić. Ale wracając do wydarzeń w rozdziale.. Nie dziwię się, Ze Maggie nie przepada za świętami, gdybym była w takiej sytuacji jak ona z pewnością również nie pałałabym do nich wielką sympatią.
    Nie wiem do końca co myśleć na temat tego, że Meg postanowiła odwiedzić swoich biologicznych rodziców. Z jednej strony jak najbardziej to popieram, nikt przecież nie powinien tak bardzo nienawidzić się ze swoją rodziną, ale z drugiej strony martwię się o naszą główną bohaterkę. Sporo już przeżyła, jest bardzo silna, ale ta wizyta na pewno przysporzy jej kolejną falę bólu, czego nie popieram. No ale.. Zobaczymy jak to będzie. Kto wie, może nawet się pogodzą i wszystko będzie w porządku?
    Szczerze mówiąc nie zaskoczył mnie fakt, że Louis czuje coś więcej do swojej przyjaciółki, ale jego prawdę mówiąc również nie rozumiem. Myślę, że byłoby przede wszystkim mu zdecydowanie łatwiej, gdyby się do tego przed nią przyznał od razu. Jestem pewna, że nie odrzuciłaby go, a nawet gdyby nie czuła tego samego, to nie chciałaby tracić przyjaciela, więc napewno wspólnie doszliby do jakiegoś porozumienia. Dlatego właśnie cieszę się, że Lou planuje "ujawnienie się". Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego. :)
    Relacja między tą dwójką jest bardzo specyficzna. Z jednej strony jestem wściekła na Lou, że zostawił ją samą, z drugiej zaś doskonale go rozumiem. To była dla niego ogromna szansa, głupotą byłoby jej nie przyjęcie. Myślę, że mimo wszystko dobrze się stało..
    No nic, kończę, bo mam jeszcze milion blogów do nadrobienia. XD
    Kocham i całuję <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Na samym wstępie chciałam przeprosić Cię za zwłokę. Kompletnie zapomniałam, że nie skomentowałam rozdziału, ale już jestem i nadrabiam zaległości. Z góry przepraszam za chaotyczny komentarz.
    Nie wiem, czy już Ci mówiłam, aczkolwiek bardzo lubię sposób, w jaki kreujesz głównych bohaterów. Są zupełnie naturalni i nie ma w nich sztuczności, co sobie cenię. Najbardziej - jak można się tego domyślić - lubię Louisa. Tomlinson jest podobny do tego, którego ja wykreowałam sobie w głowie, przez co spodobał mi się od samego początku. Bardzo podobają mi się jego relację z Maggie i nie zdziwiło mnie, że Lou czuje do niej coś więcej. Uważam, że przyjaźń damsko-męską dość trudno osiągnąć bez jakiegokolwiek zauroczenia, czy zakochania, bo jedna strona zazwyczaj 'wpada', lecz cóż. Wracając - podziwiam Maggie za to, że jest bardzo silna. Cieszę się, że pomimo całego ciężaru, który na nią spadł, nie poddała się, bo wiele osób na jej miejscu zrobiłoby to już dawno.
    Intryguje mnie to, czy Louis naprawdę odważy powiedzieć się prawdę o swoich uczuciach. A jeśli tak - czy zrobi to w sposób prosty, czy może postanowi przygotować coś dla niej niezwykłego? Może wykorzysta tą wigilię? Tyle pytań! Cudownie, iż wigilię spędzają razem. Podoba mi się ten pomysł.
    Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz uczucia. Nie przepadałam nigdy za narracją trzecioosobową, ale Ty to zmieniłaś, naprawdę. Wszystko czyta się przyjemnie i lekko, przez co już dawno wyzbyłam się tej dziwnej niechęci.
    Pozdrawiam serdecznie!
    @_luvmyboobear

    OdpowiedzUsuń
  8. No w końcu się melduję na pokładzie! Wydawało mi się, że rozdziały są dłuższe, a to tak szybciutko minęło, i rzecz jasna przyjemnie. Faktycznie ostatnio coś bardziej stawiasz na opisówki niż dialogi (widziałam jak się żaliłaś na tt :D). Zacznijmy może od poprzedniego rozdziału, gdzie mamy wątek o tej tajemnicy, która Lou nie podzielił się jeszcze z Mags. Nie mam zielonego pojęcia co to mogło być. To coś poważnego, czy jakaś błahostka? Tak diametralnie zdecydował się wyjechać, ponieważ bał się, że jego uczucia się zmienią i będzie u źle? A może stało za tym coś poważniejszego niż same jego uczucia? Niech jej już lepiej powie, bo umieram z ciekawości XD Tak w ogóle to jestem równie ciekawa jaka będzie reakcja dziewczyny. Czy się obrazi i nie będą się do siebie odzywać przez jakiś czas, pokłócą się na poważnie, czy też może wykaże się niezwykłą wyrozumiałością i na wstępie mu wybaczy? To wszystko chyba raczej zależy od powodu, jaki Louis jej poda. Teraz jeszcze ciężko mi określić jak Mags się zachowa, bo sama nie wiem o co chodzi, ale wydaje mi się, że jakoś przyjmie to ona do wiadomości, jakkolwiek ciężka ta informacja będzie i jakoś się między nimi ułoży. Tak poza tym to bardzo, ale to bardzo podoba mi się imię Maggie i przez to moja sympatia do bohaterki urosła. Widać, że i ona czuje coś do Louisa, inaczej nie przeżywałaby tak silnie jego wyjazdu, a zarazem ponownego pojawienia się w mieście. Nawet po trzech latach odczuwała jakieś mocniejsze emocje wobec niego, a to coś znaczy! Odnośnie wspomnienia, które mamy okazję przeczytać w tym rozdziale mam jeden sprzeciw wobec dziewczyny, a raczej jej toku myślenia. Ja rozumiem, że było jej strasznie przykro, że jej przyjaciel wyjeżdża i ją zostawia, ale trzeba troszkę myśleć nie tylko o swoim dobrze i teraźniejszości, ale także o przyszłości i tym, co nas w niej czeka. Bohaterka stwierdziła "kariera była dla niego ważniejsza". Rozjaśnijmy to, Mags. Otóż nie sądzę, aby kariera była dla niego ważniejsza skoro ją tak mocno kochał, ale jakoś musiał się zatroszczyć o swoją przyszłość. Uczucia uczuciami, ale pieniądze na życie trzeba jakoś zarabiać. Nie lepiej najpierw troszkę odpuścić, aby potem cieszyć się swoim towarzystwem i nie martwić się o pracę, czy inne tego typu ważne rzeczy, o które Lou zapewne się zatroszczył. Ponad to, to były jego marzenia, które pragnął spełniać i Maggie jako jego przyjaciółka powinna go w tym wspierać i zrozumieć czym była dla niego taka szansa i nawet nie powinno przelecieć jej przez myśl, że jest mniej ważna, bo jakby nie patrzeć to Mags była poniekąd jednym z marzeń Louisa i zapewne tym, które znajdowało się na piedestale, ale powolutku. Krok po kroczku, zanim sięgnie się po to, co najważniejsze trzeba przebyć inna drogę. I Lou ją przebył, przetrwał i oto jest. Może jeszcze nie do końca gotów, aby wyznać swoje uczucia, ale z całą pewnością w końcu to zrobi, a wtedy będzie bajka albo dramat, właściwie wszystko zależy od Mags.
    Wspólna wigilia? A co z Sophie? Pewnie będzie jej przykro, ale kobieta raczej zrozumie jak wiele ten gest znaczy dla Maggie. Widzę to iście romantycznie, może wtedy Lou postawi krok naprzód? Wydawałoby się, że Tomlinson stąpa po cienkim lodzie, ale tak jest chyba tylko w jego głowie. Nie ma się czego bać, niech pokaże, że ma jaja :D Jeszcze jedna ważna rzecz, którą napiszę odnośnie ostatniego akapitu. Jezusie... Jakie to musi być dla niego bolesne i trudne zachowywać tę powściągliwość i starać się ukryć własne (szalejące wewnątrz) uczucia. Wiadomo, że bardzo mocno pragnął pocałować Maggie i strasznie mu współczuję, że musi to wszystko w sobie dusić. To przykre. Jestem TEAM LOUIS jakakolwiek jest ta jego tajemnica. Nawet jak kogoś zabił to nadal jestem w jego teamie XD Lou, nie zdradzę Cię, don't worry. Tymczasem zmykam stąd i czekam na "okolice 7 stycznia" :D Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, zaś wiedziałam, że o czymś zapomniałam xD A jeszcze specjalnie do notatnika sobie skopiowałam fragment, do którego miałam się odnieść. A mianowicie ten, w którym Louis mówi, że Maggie nie będzie chciała z nim być ze względu na te wszystkie uroki sławnego życia. Otóż nie wydaje mi się, żeby to miało jej w czymkolwiek przeszkodzić! Jeśli kocha ona Lou tak bardzo, jak on ją i żywi jakieś nadzieje wobec ich wspólnej przyszłości to nic, absolutnie nic nie stanie im na drodze do szczęścia, a już na pewno nie paparazzi i ten cały zgiełk. Mags nie zważałaby na to, bo jedyne co by się dla niej liczyło to fakt, że Louis oddał jej swoje serce. Poza tym Liam świetnie powiedział! Nie dość, że to cząstka Louisa, którą Mags na pewno by zaakceptowała, to jeszcze rzekł stanowczo, ze Lou ma do zaoferowania wspaniały charakter i to się liczy! To co jest w środku, a nie to co mu towarzyszy! Ot co. Dobra, serio spadam już XD

      Usuń